kr00lik
Administrator
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: strefa pilichonki
|
Wysłany: Czw 20:14, 02 Mar 2006 Temat postu: Enemy Territory |
|
|
Rozsądne wymagania sprzętowe dla gry: Pentium III 600MHz, 128MB RAM, 32MB akcelerator 3D. Najlepiej jednak posiadać minimum PIII 733MHz, 256MB RAM oraz akcelerator 3D z 64 MB pamięci własnej.
DirectX 9.0b - Windows 2000/XP lub Linux wraz z obsługą trybu OpenGL.
Sterowniki do kart graficznych wymagane do sprawnego działania gry:
Nvidia - Ati
Recenzja: Początkowo miał zostać wydany jako samodzielny tytuł, traktujący po raz kolejny o przygodach Johna Blazkovitz - komandosa amerykańskich sił specjalnych o słowiańskich korzeniach, który w pojedynkę rzucił rękawicę potędze hitlerowskiej machiny wojennej. Jednak w trakcie tworzenia gry nastąpiła zmiana planów i poczciwy John będzie mógł się udać na od dawna zasłużony urlop. Zamiast bowiem następnej części zmagań tego bohatera, otrzymaliśmy ni to dodatek, ni to kontynuację Return to Castle Wolfenstein, zapewniający świetną zabawę w grze sieciowej. Już po krótkim testowaniu nabrałem przekonania, że mam do czynienia z przebojem.
Na tworzeniu kontynuacji wielkich hitów przejechało się już wielu producentów gier komputerowych. Często sequel przynosił nie tylko porażkę finansową, ale także, co gorsza, stratę prestiżu, co nierzadko doprowadzało pechowych twórców na skraj upadłości. Naturalną koleją rzeczy wymagania odbiorców do każdej kolejnej części rosną - nie oczekują oni przecież jedynie poprawionej grafiki czy kilku dodatkowych poziomów, ale nowej gry. Programiści pracujący nad Enemy Teritory prawdopodobnie zdawali sobie z tego sprawę, a na domiar złego, nie tak dawno ukazał się także Wolfenstein: Operation Resurrection. W tej sytuacji podjęto decyzję o porzuceniu pierwotnego pomysłu i utworzeniu gry skupiającej się na zabawie sieciowej. Wydaje mi się, iż był to krok bardzo słuszny - opisywany tytuł nie jest kopią pierwowzoru, a stanowi nową jakość.
Kiedy zaczynamy grać, potworne zamieszanie panujące dookoła jest nieco paraliżujące. Wszędzie rozlegają się serie karabinów maszynowych i wystrzały broni osobistej, ziemią wstrząsają wybuchy pocisków artyleryjskich, powietrze rozdzierają krzyki rannych żołnierzy. Stopień komplikacji jest tym większy, im więcej graczy uczestniczy w zabawie, a może być ich całkiem sporo - podczas testów walczyłem na serwerze, na którym zmagało się ze sobą sześćdziesiąt osób. Dopiero po kilku minutach zaczynamy orientować się w sytuacji i zauważamy, iż chaos ten jest tylko pozorny. Na każdej mapie obydwie strony konfliktu, czyli Amerykanie lub Niemcy, mają wyznaczone cele. Najczęściej to właśnie ich wykonanie warunkuje zwycięstwo, a nie ilość zaliczonych "fragów". Aby misja miała szansę zakończyć się sukcesem, nieodzowna jest gra zespołowa w obrębie drużyny i ścisła współpraca żołnierzy poszczególnych specjalizacji. Tych dostępnych mamy aż pięć: zwykły żołnierz liniowy, medyk, inżynier, amunicyjny oraz członek sił specjalnych.
O typowym piechurze nie będę się za bardzo rozpisywał, wspomnę tylko, że przeważnie jego zadania to szturmowanie wroga, a także zapewnianie osłony dla specjalistów. Tylko jego możemy zaopatrzyć w startową broń ciężką, czyli na przykład: miotacz ognia, panzerfaust, ciężki karabin maszynowy czy przenośny moździerz piechoty. Medyk może nie tylko leczyć rannych odnawialnymi zapasami apteczek, ale także udzielać pomocy żołnierzom będącym już w połowie drogi na tamten świat, poprzez zaaplikowanie zastrzyku reanimującego. Niestety zdają sobie z tego świetnie sprawę także przeciwnicy, którzy wbrew wszelkim obowiązującym konwencjom prawa wojennego, dobijają niekiedy rannych kilkoma strzałami z bliskiej odległości - tak potraktowanym wojakom pomóc może już tylko respawn. Inżynier posiada wszechstronne zdolności: może w krótkim czasie przygotować z dostępnych części umocnione gniazdo ciężkiego karabinu lub prowizoryczny most, potrafi też naprawić czołg czy uszkodzoną ciężarówkę. Świetnie posługuje się także materiałami wybuchowymi - prawidłowo umieszczony ładunek dynamitu może zniszczyć istotne umocnienia wroga, czy też wykonać wyłom w murze, a odpowiednie rozmieszczenie min przeciwpiechotnych pozwala skierować siły do obrony istotniejszych odcinków. Oczywiście niespodzianki przygotowane przez inżynierów jednej ze stron, mogą zostać zneutralizowane przez odpowiednio doświadczonego specjalistę przeciwnej frakcji.
Wbrew pozorom inżynier nie jest wcale bezbronny - możemy wyposażyć go w karabin samopowtarzalny z końcówką do wystrzeliwania granatów nasadkowych. Pozwala on pozbyć się wrogów ukrytych za przeszkodami terenowymi na podobnej zasadzie, jak przy użyciu moździerza. Wsparcie logistyczne wespół z inżynierem zapewnia amunicyjny. Jak sama nazwa wskazuje, zaopatruje on pozostałych żołnierzy w naboje i granaty. Dodatkowo może ukryć działania własnych wojsk poprzez rozciągnięcie zasłony dymnej. Wreszcie posiada zdolność wezwania wsparcia artylerii lub lotnictwa - wystarczy tylko, że poda koordynaty celu wykorzystując swoją lornetkę, i już po chwili na głowy przeciwników spada śmiercionośny grad pocisków i bomb. Ostatni specjalista może zostać wyposażony w karabin snajperski, a także wyciszoną broń boczną. Jednak to nie uzbrojenie stanowi jego największą siłę, a możliwość przebierania się w mundury zabitych wrogów. Co prawda będąc "pod przykrywką" narażamy się na ostrzał własnych towarzyszy, jednak przy odrobinie sprytu pozwala to nam przedostać się na tyły wojsk przeciwnika. Tam możemy dokonać wielkich spustoszeń bądź to wysadzając kluczowe dla misji obiekty przy pomocy zdalnie odpalanych ładunków wybuchowych, bądź otwierając istotne przejścia pozostałej części rodzimych żołnierzy.
Wprowadzenie do gry postaci takiego "przebierańca" powoduje niemało zamieszania - niektórzy gracze zachowują się więc dość paranoicznie, strzelając nawet do swoich, kiedy tylko zobaczą kogoś podejrzanie kierującego się na tyły. Nadmienię jeszcze, iż nawet podczas walki możemy zmienić naszą rolę, zabierając ekwipunek i umundurowanie poległym żołnierzom własnych sił. Tak bogate zestawienie specjalizacji, a także zaprojektowanie ciekawych scenariuszy powoduje konieczność gry zespołowej oraz zmusza do myślenia, a nie tylko zręcznego posługiwania się klawiaturą i myszą.
Sytuacja staje się jeszcze ciekawsza, kiedy gra toczy się już jakiś czas. W ogniu walki żołnierze zdobywają doświadczenie. Im lepiej wypełniamy naszą rolę, im dłużej utrzymujemy się przy życiu i im więcej wrogów odsyłamy na cmentarz, tym szybciej otrzymujemy kolejne awanse. W miarę jak na hełmie przybywa nam belek i gwiazdek, podnoszą się także nasze umiejętności, jak na przykład: celność, obsługa broni ciężkiej, zmysł bitewny itd. Dodatkowo wraz z otrzymaniem niektórych stopni, zostajemy nagrodzeni pewnymi elementami ekwipunku, jak lornetka czy podwójna broń boczna. Niestety nasz postęp i wysokie szarże liczą się tylko w obrębie jednej kampanii. Wraz z rozpoczęciem nowej gry naszą wspinaczkę po szczeblach kariery rozpoczynamy od zera, a szkoda - przydałaby się możliwość zachowania zdobytej rangi nie tylko w obrębie jednej rozgrywki.
Grafika w Enemy Teritory stoi na bardzo wysokim poziomie. Bardzo dobrze zostały dopracowane wszystkie elementy, zarówno tła, budynki, światło, jak i postacie. Ruchy żołnierzy są płynne i realistyczne. Świetnie zostały wykonane ich modele 3D, a także pokrywające je tekstury - uwidocznione zostały na nich wszystkie szczegóły oporządzenia, naszywki czy rysy twarzy. Niekiedy zdarza się nam zgubić w ferworze walki hełm - wala się on potem wszystkim pod nogami, a my stajemy się bardziej wrażliwi na trafienia w głowę, aż do czasu najbliższego respawn'a. Niesamowicie wprost prezentuje się dym oraz eksplozje. Właściwie rzucona przez amunicyjnego świeca dymna w istotny sposób wpływa na ograniczenie widoczności i rzeczywiście może stanowić zasłonę. Zupełnie przyzwoicie wyglądają także efekty pogodowe, szczególnie opady gęstego śniegu.
Jak to bywa w grach sieciowych, oprawa dźwiękowa jest sama przez się nieco ograniczona. Podkład muzyczny to tylko jedna melodia, utrzymana w charakterystycznym, batalistycznym nastroju. Efekty dźwiękowe zostały dobrane trafnie i znacząco poprawiają realizm zabawy. W eter cały czas mkną meldunki, które nadają grze bitewny charakter. Jednak zastanawia mnie dlaczego, podobnie zresztą jak w wielu produkcjach tego typu, komendy i meldunki niemieckie są wykrzykiwane po angielsku? Dla mnie osobiście jest to odrobinę śmieszne. Lecz poza tym jakichś istotniejszych wad w tej warstwie gry nie udało mi się odnaleźć.
Drugą, oprócz specjalizacji i wywołanej przez nią zespołowości, istotną zaletą Wolfenstein Enemy Teritory są ciekawe scenariusze. Pośród sześciu oryginalnych map nie ma ani jednej, która opiera się jedynie na starej i nieco już zużytej koncepcji zdobycia i utrzymania flagi. W jednym scenariuszu chodzi o to, kto pozostanie właścicielem dużej ilości złota zagrabionego przez hitlerowców. W innej misji zadaniem aliantów jest wysadzenie niemieckiego składu paliwa w określonym przedziale czasu, do czego oczywiście nie mogą dopuścić żołnierze Rzeszy.
Na jeszcze innej mapie Amerykanie starają się zapobiec załadowaniu pocisku i wystrzeleniu z ogromnego działa kolejowego. W każdej misji oprócz celu głównego, wytyczonych zostało kilka dodatkowych zadań pobocznych, które najczęściej umożliwiają lub ułatwiają jego zrealizowanie. Na przykład, aby przedostać się do działa, które należy wysadzić, alianccy inżynierowie muszą wybudować prowizoryczne przejście nad niemieckimi umocnieniami, przejechanie czołgu staje się możliwe dopiero po wysadzeniu zapór ustawionych przez przeciwnika lub odbudowanie zniszczonego mostu.
Na kilku mapach umieszczone zostały pojazdy - czołgi, ciężarówki czy niewielki pociąg, którymi można się przemieszczać, jednak gracze nie mają kontroli nad kierunkiem ich jazdy - poruszają się one zawsze tym samym torem. Na koniec powiem jeszcze tylko, że mapy są bardzo zróżnicowane pod względem położenia geograficznego, a co za tym idzie, różnią się także w ich obrębie wszystkie elementy tła oraz umundurowanie żołnierzy. Autorzy przygotowali dla nas sześć podstawowych map, jednak jak grzyby po deszczu pojawiają się kolejne, tworzone przez fanów - w momencie pisania tego tekstu jest ich już co najmniej kilkadziesiąt. To, ile scenariuszy rozegramy w czasie trwania jednej kampanii, zależy od konfiguracji serwera.
Wolfenstein Enemy Teritory jest bez dwóch zdań świetny. Produkcja ta właściwie nie ma poważniejszych wad, posiada natomiast ogrom zalet. Przede wszystkim wymieniłbym tu świetną grafikę, specjalizację w obrębie oddziału, konieczność współpracy z towarzyszami, a co za tym wszystkim idzie bardzo dużą grywalność. Na koniec dodam jeszcze tylko, że tytuł ten istnieje jako samodzielny produkt i nie jest dodatkiem sensu stricto do Return to Castle Wolfenstein, a można go pobrać legalnie za darmo w sieci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|